Dziadek się śmieje
Posted on Fri 12 February 2016 in Shitz • 2 min read
Dobry pan Bóg lubi robić sobie żarty. No bo jak inaczej mam zinterpretować fakt, że pierwszy działający komputer - Z1 Konrada Zuse, któremu możnaby przydzielić właściwie wszystkie cechy maszyny von Neumanna, został skonstruowany w hitlerowskich Niemczech?
To, oczywiście, żart. Nauka nie uznaje podziałów etnicznych, narodowych czy religijnych. I bardzo dobrze. Choć mają one wpływ na naukowców, przypominam sobie stanowisko Sheckleya nt. Żydów, ostatecznie stają się anegdotami, a czysta wiedza trwa.
Jutro jadę do Lubiąża, zamierzam obejrzeć tamtejsze opactwo w którym podczas ostatnich miesięcy II wojny światowej dwaj niemieccy (no znowu hitlerowcy!) naukowcy, Herbert F. Mataré i Heinrich Welker, budowali prototypy tranzystora.
Dziś, czekając na śniadanie, czytam kapitalne wspomnienia Horsta Zuse, syna Konrada, na stronach które lubię:
Życie i Praca Konrada Zuse (wg Horsta Zuse)
Wracając do żartu pana Boga - obie rzeczy, którymi od paru lat interesuję się ponad normę, zostały zbudowane w hitlerowskich Niemczech i, nie ma co ukrywać, ze wsparciem hitlerowskiego rządu.
Jaką moralnąÂ ocenę mam postawić naukowcom współpracującym z hitlerowskim reżimem? I czy mam do niej prawo?
Prawo, bez wątpienia mam, tak samo jak prawo do pomyłki i niesprawiedliwości, bo za nie odpowiem sam. Ale czy moralność ma jakiś sens w nauce? Życie uczy, że niewielki. Na myśl przychodzi Projekt Manhattan. Zbudowano najpotężniejszą broń w dziejach, a użyto jej by skrócić wojnę USA z Japonią. Czy ci, którzy ją stworzyli mieli moralne prawo oddać ją takim, którzy nie zawahają się zabić nią tysiące cywili? Mogę się z tym zmagać godzinami nie dochodząc do żadnego konkretu, wolę więc uciąć monolog tym tekstem: