Niewidzialna biblioteka
Posted on Thu 09 June 2016 in Shitz, Wypociny • 1 min read
Definicja inteligenta jeszcze według prof. F. Konecznego brzmiała, że jest to osoba posiadająca w domu co najmniej po 100 książek z 3 dziedzin, nie będących zawodem danego osobnika. Proszę mi pokazać młodych ludzi posiadających w domu co najmniej 300 książek?
Mam grubo powyżej trzystu ale i tak inteligentem się nie czuję. I nie chodzi nawet o to, że te książki powinny być przeczytane. W dzisiejszych czasach ilość książek na półkach może być myląca. Na dysku sieciowym mam ich kilka, może kilkanaście tysięcy, z czego parę dziesiątek, a może i setek (kto by liczył?) przeczytanych. Dzis czyta się ebooki. Dziś czyta się w Sieci. Teksty są krótsze ale jest ich więcej. Czy przekłada się to na ekwiwalent 300 książek? IMHO: tak. A nawet więcej.
Inteligentów zatem, wg definicji Konecznego, mamy zatrzęsienie ale jaka jest jakość przeciętnego inteligenta?
Myślę, że wiedzy ma więcej niż jego odpowiednik pół wieku temu ale nie potrafi z tej wiedzy kreatywnie korzystać. Jest wytresowany. I nawet nie chodzi o poprawność polityczną ale o "wykucie na blachę" pewnych konstruktów myślowych. To nie pozwala myśleć w zupełnie wolny sposób. A właśnie wolność w myśleniu i stwarzaniu układów myślowych jest dla mnie wyznacznikiem inteligencji. Zastrzegam: nie jedynym.
Tyle na dziś bo trzeba budzić chłopaków do szkoły. <- fajna konstrukcja informacyjna: budzić do szkoły.