Onieśmielenie
Posted on Fri 09 September 2016 in Shitz • 2 min read
W swojej karierze spotkałem się wiele razy z sytuacją w której oglądam armaty wytoczone przeciw komarom. Najczęściej spotykanym systemem operacyjnym w takich miejscach jest ten na literę "W". Jak "Wariat".
Firma X ma do zbudowania prosty system zamówień składający się z bazy klientów i paru parametrów samej sprzedaży. Jej pracownicy robią to po prostu w skoroszytach Excela - kilkadziesiąt rzędów z danymi klientów, kilkaset z zamówieniami. System działa ale oni chcą mieć prawdziwy SYSTEM SPRZEDAŻY.
Kiedy, zaproszony na konsultacje, stwierdzam że sprawę da się załatwić skryptem w Pythonie albo PHP i bazą w MariaDB widzę niedowierzanie. Bo przecież to ma być System z dużej litery czyli musi być napisany w C++ albo C# i korzystać z kobyły jaką są SQL Server i system na "W" z tej samej firmy. Musi mieć część serwerową i okienkowe aplikacje klienckie, a nie interfejs obsługiwany przeglądarką.
Mnie to onieśmiela. Tracę grunt pod nogami. Nie zmieniam zdania ale mam wrażenie jakbym wisiał na trapezie głową w dół, a moja partnerka-akrobatka szeptała mi do ucha: "KAŻDY ma lęk wysokości, TY TEŻ".
I z projektu nici. Przedstawiciele firmy nigdy nie uwierzą, że to DA SIĘ ZROBIĆ tak prosto. A jeszcze mniej będą skłonni sowicie mnie za to wynagrodzić. Po prostu chcą być wydymani.
Kilkanaście lat temu, kiedy jeszcze byłem jednym z redaktorów Linuxnews, zgłosił się do mnie incognito pracownik jednego z ministerstw. Opisał w e-mailu podobną sytuację: infomatycy w ramach godzin pracy zbudowali funkcjonujący system, pracujący na Linuksie, którego ministerstwo używało na serwerach. Obsługiwać można to było przez WWW. Pracownicy byli zadowoleni, a serwis w postaci działu IT był na miejscu. Czegóż chcieć więcej? Nieprofesjonalnie - stwierdził dyrektor departamentu czy inny urzędnik stojący ponad informatykami. Trzeba było zakupić OS na "W" i resztę komponentów oraz zatrudnić firmę piszącą w "profesjonalnym" C++ albo C#. I przede wszystkim dużo zapłacić, bo jak się płaci dużo to jest to poważny projekt.
W ministerstwie chodziło o kasę publiczną, którą wydaje się łatwo bo wspólna ale nie nasza. W firmie komercyjnej taka rozrzutność kojarzy się z samobójstwem, a samobójstwo w naszej kulturze to jedna z najgorszych rzeczy jaką można zrobić i zawsze kojarząca się z psychicznym defektem.
Wnioski brzmią jak oskarżenie, w dodatku brzydkie: firmę, która nie korzysta z prostych i tanich rozwiązań prowadzą wariaci. ;)